Gimnastyka buzi i języka(2)

Wierszyki łamiące języki”.

 Poćwiczcie  sobie czytanie

ABECADŁO

Moi drodzy! Abecadło

To jest liter zgodne stadło –

Wszystkie stoją grzecznie w rządku,

W zgrabnym szyku i porządku.

A, choć zawsze jest na czele,

To się tym nie chwali wcale,

Ż, choć tkwi na samym końcu,

Wciąż się czuje doskonale.

Każda z liter jest potrzebna,

Bo słów przecież jest bez liku –

Zaraz to możecie sprawdzić,

Choćby tylko w tym wierszyku:

Ara budzi cara, durne emu fika,

Gna hiena i jenot krokiem lunatyka,

Łypie mors na osę, pstry rak sadzi tuje,

Upiór woła yeti, zaś źrebak żongluje!

 (M. Strzałkowska)

 

JERZY

Pod pierzyną Jerzy leży.

Że jest chory nikt nie wierzy.

Żali się na bóle głowy,

że żołądek też niezdrowy.

Jeszcze rano był jak rzepka

(co to jest od zdrowia krzepka).

Potem Jurka brudna rączka

niosła w buzię gruszkę, pączka.

Mama chłopca już żałuje,

lecz pan doktor igłą kłuje.

- Mój Jerzyku nigdy więcej

nie jedz, gdy masz brudne ręce.

 (K. Szoplik)

 

CZARNA KROWA

Czarna krowa w kropki bordo

gryzła trawę kręcąc mordą.

Kręcąc mordą i rogami

gryzła trawę wraz z jaskrami.

"Czarna krowo ,nie kręć rogiem,

bo ja pieróg jem z twarogiem:

gdy tak srogo rogiem kręcisz,

gryźć pieroga nie mam chęci."

"Jedz bez trwogi swe pierogi,

nie są groźne krowie rogi.

Jestem bardzo dobra krowa

rodem z miasta Żyrardowa.

Raz do roku w Żyrardowie

pieróg z grochem dają krowie.

Więc mi odkraj róg pieroga,

a o krowich nie myśl rogach.

Ja ci również radość sprawię:

Jaskry, które rosną w trawie,

zręcznie ci pozrywam mordą,

czarrną morrdą w krropki bordo”.

 (K. Łochocka)

 

SZCZENIAK

W gąszczu szczawiu we Wrzeszczu

klaszczą kleszcze na deszczu,

szczeka szczeniak w Szczuczynie,

szepcze szczygieł w szczelinie,

piszczy pszczoła pod Pszczyną,

świszcze świerszcz pod leszczyną,

a trzy pliszki i liszka

taszczą płaszcze w Szypliszkach.

 (M. Strzałkowska)

 

TYP SPOD SOPOTU

W połowie lata, w pewną sobotę,

typ spod Sopotu kupił kapotę,

lecz miał z kapotą niemały kłopot,

bo mu kapota wpadała w łopot.

Klap! klap! kapota klapie na typie,

typ spod kapoty na klapy łypie,

klapie klapami typa kapota,

z łopotem typem kapota miota.

Wtem tupnął na mnie typ spod Sopotu:

- Dość mam łypania, klap i łopotu!

Kto dziś kupuje ten typ kapoty?!

I po co pisać takie głupoty…

 (M. Strzałkowska)