Śmiech jest bardzo ważny w życiu

Rozluźnia, uspokaja, otwiera. Wnosi coś świeżego, lekkiego. Gdyby tak każdy śmiał się przynajmniej kwadrans dziennie, świat wyglądałby zupełnie inaczej.

Świeci słońce? Śmiej się. Pada deszcz? Jak wyżej. Awansowałaś? Świętuj z uśmiechem. Straciłeś pracę? To całkiem niezły powód do śmiechu! Czujesz się silny i zdrowy? Śmiej się. Poważnie zachorowałaś? Cóż… A jednak – również w najtrudniejszych sytuacjach warto znaleźć siłę, żeby się śmiać. Pełną piersią. Do rozpuku. Trudne? Posłuchaj historii Normana Cousinsa.

Żyj w komedii

Jest rok 1964. Amerykański pisarz i dziennikarz Norman Cousins słyszy diagnozę, która ścina go z nóg: zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa. Co to oznacza? Zwapnienie ścięgien, więzadeł, stawów. Silny ból. Szanse na wyleczenie? Żadne. Na przeżycie? Znikome. Można tylko brać silne środki przeciwbólowe i czekać na koniec. Takie przynajmniej jest zdanie lekarzy. Cousinsowi nie podoba się ta perspektywa. Zaczyna na własną rękę szukać rozwiązań. Trafia na informację dotyczącą stanu emocjonalnego pacjenta i jego wpływu na procesy lecznicze. Chwyta się tego: rezygnuje z kuracji, opuszcza szpital, przenosi się do pokoju hotelowego. A tam… Tam ogląda zabawne komedie (głównie filmy braci Marx, ale też takie z ukrytej kamery). I śmieje się. Długo, głośno, przeciągle. Już pierwszą noc po takim seansie przesypia bez bólu. Postanawia trzymać się swojej strategii. Badania wykazują, że po dawce śmiechu jego stan zdrowia się poprawia. Aplikuje więc sobie regularnie komediowe seanse, odstawia leki. Do tego ćwiczenia, zdrowe odżywianie, witaminy… Wraca do zdrowia, do pracy. Po latach wydaje książkę „Anatomia choroby widziana oczami pacjenta: refleksje na temat zdrowienia i regeneracji”. Co pomogło? Na pewno wiara, determinacja. No i właśnie śmiech. Zresztą czy to nie logiczne? Skoro stres przyczynia się do rozwoju chorób, radość i relaks powinny działać w drugą stronę… Niewątpliwie ogromną rolę odgrywają wydzielające się w trakcie śmiechu endorfiny. Działają znieczulająco. Ale to nie wszystko. Amerykańska lekarz psychiatra Anna Rosen przeprowadziła badania na pacjentach, którzy kilka minut

wcześniej obejrzeli komedię. Okazało się, że ich ślina zawierała dużą ilość immunoglobuliny, przyczyniającej się do zwiększenia odporności organizmu. Śmiech sprawia też, że nasz oddech się pogłębia, krew lepiej krąży, organizm dotlenia się, szybciej wypłukuje toksyny… Działa jak masaż – całe ciało się odpręża, spada poziom hormonu stresu. Wzrasta poziom energii, na sercu robi się lżej, w głowie też jakby luźniej. Uwalniają się trudne emocje, bledną troski, pojawia się nadzieja.

Zabawa jak miłość

„Humor to antidotum na wszystkie bolączki. Zabawa jest tak samo ważna jak miłość. Kiedy pytamy ludzi, co lubią w życiu, okazuje się, że liczy się rozrywka – czy to będą wyścigi samochodów, taniec, uprawa ogródka, golf czy czytanie książek.

Wypuść powietrze

Jeśli szukasz powodów do śmiechu, zawsze masz je pod ręką. Nie na darmo mówią: „Naucz się śmiać z siebie, będziesz mieć ubaw do końca życia”.

Śmiech ma też zbawienny wpływ na umysł. Usprawnia procesy uczenia się i zapamiętywania, poprawia koncentrację i motywację. Pomaga zwiększyć pewność siebie i wspiera komunikację (czyli wpływa korzystnie na nasze relacje). Zyskują emocje (spada poziom gniewu i lęku, wzrasta radość życia), śmiech wzmacnia też mięśnie brzucha, redukuje chrapanie, podnosi libido, a – poprzez masaż mięśni twarzy – sprawia, że skóra staje się jędrniejsza?

Śmiejmy się, śmiech pomaga