Wychowanie – co zamiast dyscypliny?

Coraz więcej słychać głosów, że do łask powinna powrócić dyscyplina, bo jej brakuje.

Rzeczywiście, powszechnie uważa się, że teraz dyscyplina nie jest surowa, rodzice wierzą, że nie są autorytarni. Ale prawda jest taka, że są, tylko inaczej niż kiedyś – nie biją, ale zarzucają dzieci gadżetami, posyłają na wiele zajęć dodatkowych pozbawiając je czasu na zabawę. Co robi autorytarny rodzic, gdy dziecko jest niesforne? Zachowuje się tak, jak ktoś, komu kipi mleko, a on nakrywa garnek pokrywką. Dziecko ma się uspokoić, zamknąć, słuchać rodzica. Ale mleko cały czas kipi, garnek się przypala. A jak zachowują się permisywni rodzice? Dają się dziecku wyszaleć, wykrzyczeć, niech sobie mleko kipi. A co powinni zrobić?

 

Wyłączyć gaz.

Czyli – wyłączyć przyczynę takiego zachowania dziecka. Ale najpierw muszą zrozumieć, dlaczego dziecko rozrabia, dotrzeć do sedna potrzeby, jaka kryje się za jego zachowaniem i ją zaspokoić. Wsłuchiwanie się w jego emocje, uświadamianie sobie, co kryje się za zachowaniem malucha. Taki przykład: dziecko płacze, chce włączenia bajki. Mama może powiedzieć: „nie, wyczerpałeś swój limit” albo „no już dobrze, włączę ci, nie jęcz”. Obydwa podejścia są toksyczne. Mama powinna zobaczyć nie tylko to, że dziecko domaga się bajki, ale też, że jest zestresowane, zmęczone, że ma jakiś problem. I niekoniecznie włączać bajkę, tylko je przytulić, porozmawiać, pobawić się, pobiegać z nim. Czyli powinna zrozumieć, gdzie leży prawdziwy problem dziecka i spróbować go rozwiązać.

Jak wychować dziecko odpowiedzialne?

W restauracji rodzina z kilkulatkiem. Dorośli pytają go o każdy szczegół: czy chce siedzieć tu, czy tam, w sweterku czy bez, dają do wyboru dania z kilkustronicowego menu.

Czy w ten sposób nauczą odpowiedzialności?

Dawanie dzieciom zbyt dużego wyboru i pytanie ich o wszystko nie jest dobrym pomysłem, bo to wywołuje w nich niepokój, zagubienie, za bardzo je przytłacza. Rodzice popełniają jeszcze inny błąd – dogłębnie wszystko tłumaczą. Tymczasem dziecko potrzebuje, żeby mu tłumaczyć tyle, ile na danym etapie rozwoju jest w stanie zrozumieć.

Chodzi o informację przekazaną w sposób pozytywny, bo co zapewnia dziecku bezpieczeństwo?

Przede wszystkim poczucie więzi najczęściej z matką i ojcem, od których powinno słyszeć pozytywne komunikaty. Dziecku potrzebna jest też wolność, zarówno w sensie prawa do decyzji, jak i ruchu. Oczywiście wolność powinna być progresywna, czyli zwiększać się wraz z rozwojem dziecka, być dostosowana do jego możliwości, mózgu, ciała. Małemu dziecku nie można pozwolić w restauracji wybierać spośród dużej liczby dań, ale też całkowicie zakazywać wyboru. Najlepiej poinformować, że może wybrać z dwóch propozycji. Nie mówimy zatem: „tylko nie wybieraj frytek”, ale powiedzmy: „masz do wyboru: „brukselkę albo fasolkę”. Nie zakazujemy: „nie wchodź na kanapę”, tylko wyjaśniamy: „na kanapie się siedzi”. Bo jeżeli czegoś zakazujemy to jednocześnie stwarzamy pokusę zrobienia tego. Jeżeli natomiast informujemy, objaśniamy, to dziecko zazwyczaj przyjmuje nasze tłumaczenia, bo dzieci dobrze się czują, gdy znają zasady. Pozytywne przekazy sprawiają, że dziecko staje się odpowiedzialne i szanuje prawo.

Dziecko nas testuje, sprawdza.

Co wtedy, gdy mimo naszego tłumaczenia, że kanapa służy do siedzenia, kilkulatek zacznie po niej skakać?

To może znaczyć, że potrzebuje ruchu. A więc z uśmiechem na ustach, bez cienia złości bierzemy go na ręce, zdejmujemy z kanapy i mówimy: „Wychodzimy na dwór pobiegać”. Jeżeli nie możemy wyjść na dwór, skaczemy z nim na dywanie albo na skakance. Czyli – uwzględniamy potrzeby dziecka ukryte pod tym zachowaniem, pozwalamy mu wyrzucić z siebie nagromadzoną energię. Jeżeli cały czas wraca do zachowania, które wie, że nie jest wskazane, bo zdefiniowaliśmy, że u nas kanapa służy do siedzenia, a nie do skakania, to znaczy, że jest jakiś problem w

życiu dziecka. Siadamy wtedy z nim i w spokojny sposób rozmawiamy o tym, co w przedszkolu, czy w szkole, bo może jego zachowanie jest skutkiem innych problemów, których nie umie nazwać.